Witam!
Jeszcze raz przepraszam za tak długą przerwę. Jak już wcześniej wspominałam: było kilka komplikacji... ;/
Postanowiłam powiadomić Was, że do tej pory kolejne rozdziały powinny sukcesywnie i regularnie pojawiać się co niedzielę.
A teraz, bez dalszych wstępów - niniejszym ogłaszam, że bardzo serdecznie zachęcam do przeczytania jakże nieszczęsnego Rozdziału 6! :D
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Queen stanął jak wryty, kiedy, wychodząc na zewnątrz, zauważył Darrena stojącego przy… najgorszej maszynie, jaka mogłaby tam stać, biorąc
pod uwagę Quentina Darka – motorze. Była to wielka, czarna, lśniąca bestia.
Darren w rękach trzymał uzupełnienie zestawu w postaci kasku. Jego zręczne
palce bawiły się jego zapięciem:
najpierw go odpinając, by za chwilę podobnym ruchem sczepić dwie części
przymocowanego, skórzanego paska ze sobą. Rockmen zaczął się zastanawiać, co te
palce jeszcze potrafią. Momentalnie wyobraził sobie wszystkie grzeszne rzeczy,
jakie mógłby przetestować z tym gorącym facetem.
Obrazy dwóch nagich, męskich
ciał związanych prześcieradłami w przeróżnych pozycjach seksualnych przesuwały
się w jego umyśle niczym streszczenie bardzo długiego, bardzo gorącego filmu
porno najwyższej klasy.
Ciało Quentina momentalnie stwardniało.
- Cześć, piękny – odezwał się pierwszy
diamentowooki, bo Queenowi zaparło dech w piersi na te myśli.
- H-hej… –zająknął się artysta. Został
cudownie wyrwany z zamyślenia i nic nie przychodziło mu do głowy; cóż mógłby
powiedzieć innego? Zarumienił się? Czy to widać w przyćmionym świetle? A jego
jednoznaczne wybrzuszenie tuż poniżej czarnego paska z piramidowymi ćwiekami,
które się niekiedy błyskały do słabego odbicia jakiegokolwiek wieczornego
światła?
Darren uśmiechnął się. Podobała mu się
reakcja chłopaka. Mimo, że czuł niepokój Queena wiedział, że da radę ją
przegonić. Wysłał w jego kierunku trochę swojej magii dotyczącej siły
perswazji. Miał ochotę przerzucić go sobie przez ramię i zanieść do swojego
legowiska, lecz powolne, urocze i romantyczne uwiedzenie tego młodego mężczyznę
wydawało się bardziej na miejscu. Darren lubił bardziej ,,cywilizowane’’
sposoby przekonywania, jeśli chodziło o trwałe związki, a miał nadzieję, że
właśnie ten taki będzie.
Podszedł do Queena Darka, złapał go delikatnie acz stanowczo za nadgarstek i poprowadził go do motoru, idąc tyłem cały czas patrzał mu prosto w oczy. Nie chciał, żeby chłopak się go bał. Wystarczająco dużo problemów na co dzień sprawiało mu bycie vampirem.
Widział jak na jego twarzy pojawiają się emocje różnej maści i gatunku, jednak wszystkie sprowadzające się do jednego: słodki Quentin nie chciał jechać z nim na jego motorze. Trochę go to zmartwiło, bo nie był pewny, czy chłopak bał się szybkich maszyn jeżdżących na dwóch kołach, czy to dlatego, że Darren był kimś nieznanym przez niego i mu nie ufał. Choć naprawdę brał taką możliwość pod uwagę, bolała go ta druga myśl. Cholera, mógł przyjść na pieszo, korzystając ze swoich nadprzyrodzonych zdolności i młody muzyk nie miałby żadnych wątpliwości, jeśli to naprawdę nie chodziło o jego towarzystwo. Wątpił, żeby Queen miał powody, żeby się go bać - w końcu nie wiedział o tym, że Stone jest vampirem i nie zdawał sobie sprawy z potencjalnego zagrożenia.
Już miał zaproponować wycieczkę pieszo, kiedy nagle chłopak skinął głową prawie niezauważalnie. Podniósł swoją głowę, co sprawiło, że czarne, jedwabiste włosy rozpłynęły się na boki, ukazując najprzystojniejszą twarz, jaką Darren kiedykolwiek widział (a widział owych sporo wychowując się wokół nieskazitelnych istot) i wzrok Stone'a został bezwzględnie zatopiony w głębokim mroku tego spojrzenia. Wow. Nigdy nikt nie widział bardziej pochłaniających oczu.
Wracając do mijającej chwili, vampir ocknął się i założył ostrożnie kask na głowę Darka zanim jego piękny zmieni zdanie. Był zdeterminowany, aby poczuć silny uścisk jego ramion, jego dotyk na swoich plecach.
***
Chwilę później pędzili przez asfalt, kołami przecinając gładką powierzchnię. Quentin uważał za upokarzający fakt, iż jest przyklejony do kierowcy strasznego motocyklu tak bardzo, że nawet najcieńsza bibułka nie miałaby między nimi racji bytu i żenujące było także to, że jego ramiona na przemian to zaciskały się wokół pasa mężczyzny to - rozluźniały swój uchwyt.
Darren nie śmiał się skarżyć, a nawet był zadowolony, że Queen tak jawnie okazywał potrzebę jego wsparcia. Jechali w milczeniu, gdyż pasażer był zbyt przerażony, żeby skupiać się na rozmowie i od pędu szumiało im w uszach, więc i tak musieliby do siebie krzyczeć.
W końcu dotarli na parking przed blokiem mieszkalnym, którego adres podał mu jego towarzysz wsiadając na pojazd jakieś piętnaście minut temu. Było to naprawdę trudno dostępne miejsce. Vampir mieszkał w tym mieście od jakichś trzech lat, a wydawało mu się, że jeszcze nigdy tu nie był. Mało było takich miejsc, szczególnie dla ciekawskiego nieśmiertelnego osobnika.
Poklepał Quentina po dłoniach, niechętnie sygnalizując, że już może go puścić. Kiedy tylko młodszy mężczyzna to uczynił vampir wstał z motoru i stanął obok swojego pasażera. Podał mu rękę, by mógł się jej chwycić i zsiąść z pojazdu.
- Hej, śpioszku. Teraz już tylko do domciu i do cieplusiego łóżeczka - powiedział spokojnie, cicho, kiedy widział otępienie przez jazdę na twarzy i w postawie jego towarzysza. Mówił cicho, by zbyt gwałtownie nie przywołać go do rzeczywistości. - Chodź, słodziutki. Położę cię spać.
Objął Oueena w pasie, ciesząc się tym nikłym dotykiem. Poprowadził go do klatki i poczekał zanim dwudziestoparolatek wstuka kod na klawiaturze domofonu. Jego palce poruszały się automatycznie, jakby bez użycia mózgu. Weszli do klatki, po schodach na parter i Darren ruszył już w stronę windy, gdy słaby uścisk na przedramieniu zwrócił na siebie jego uwagę.
- Nie działa - powiedział mieszkaniec owego budynku, kiedy vampir na niego spojrzał. - Mieszkam na ósmym piętrze. Nie musisz ze mną iść - powiedział, ale Darren widział, że chłopak ledwo trzyma się na nogach.
- Wolałbym cię odprowadzić, jeśli nie masz nic przeciwko.
- Jasne, że nie. Ale wystarczająco dużo już dla mnie zrobiłeś. Nie wiem jak mógłbym się odwdzięczyć. Mam nadzieję, że dasz zaprosić się na kawę w ramach podziękowania? - zapytał niewinnie, trzepocząc rzęsami.
- Absolutnie. -odpowiedział pewnie z zadowolonym uśmiechem. Na twarzy jego rozmówcy pojawił się wielki, szczery, uroczy uśmiech. - Właśnie! - Queen spojrzał na niego zdziwiony, przechylając głowę. - Zdaje się, że mam coś, co należy do ciebie. - powiedział, grzebiąc w kieszeni spodni i wyciągając z nich smartfona. Podał go muzykowi.
- Oo, wielkie dzięki! - powiedział z niemałym błyskiem w oku, biorąc do ręki swoją zgubę. Po tych słowach nieznacznie zbliżył się do niego i dezorientując Stone'a złożył na jego wargach delikatny, kuszący do dalszych działań pocałunek.
cdn.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję za uwagę i zapraszam w następną niedzielę!
Pozdrawiam
Oli-chan! ;*
Hmmm... Tak ogólnie fabuła i rozwój akcji bardzo mi się podoba :), oceniłabym ją na 7,5/10 ^ ^ To bardzo fajnie, że piszesz i rób to dalej, ale musisz trochę poćwiczyć. Chodzi mi o to, że przecinki i konstrukcja zdania nie zawsze są tak jak powinny być. o ile przecinki nie rzucają się aż tak bardzo w oczy, to jeśli zdanie jest źle skonstruowane lub wyrazy zawierają złe końcówki, to może to kolić w oczy.
OdpowiedzUsuńNie chce oczywiście żebyś się zrażała tym co pisze, bo uważam, że powinnaś dalej to robić i z zapartym tchem czekam na kolejne rozdziały!
Pozdrowionka Misaki Chan
http://milosc-jest-niesamowita.blogspot.com/
Robi się gorąco, czy do czegoś dojdzie?
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńQuenntin pocałował Darrrena w ramach podziękowania ciekawe co z tego wyniknie dalej...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia