Witajcie!
Bardzo przepraszam za taką wielką zwłokę, ale po prostu napisałam kawałek Rozdziału 4 no i tak mi jakoś później weny zabrakło.
A teraz ZAPRASZAM DO - mam nadzieję - MIŁEJ LEKTURY!! :D
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ze snu wyrwał go wkręcająca się w mózg melodia jego telefonu sygnalizująca połączenie przychodzące. Ledwo przytomny zerknął na wyświetlacz. Zmarszczył brwi.
Bardzo przepraszam za taką wielką zwłokę, ale po prostu napisałam kawałek Rozdziału 4 no i tak mi jakoś później weny zabrakło.
A teraz ZAPRASZAM DO - mam nadzieję - MIŁEJ LEKTURY!! :D
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ze snu wyrwał go wkręcająca się w mózg melodia jego telefonu sygnalizująca połączenie przychodzące. Ledwo przytomny zerknął na wyświetlacz. Zmarszczył brwi.
- Czemu wy, ludzie, nigdy nie dacie mi spokoju?! – rzucił z wyrzutem do słuchawki telefonu, nie zaprzątając sobie głowy przywitaniem.
- Też się ogromnie cieszę, jaśnie panie, iż jebnął mnie ten zaszczyt rozmowy z tobą! – wyniośle i niekoniecznie szczerze przywitał się perkusista jego grupy muzycznej, Hunter’s Lie.
- Brian… dałbyś się wyspać… - zaczął marudzić – czego chcesz?
- O, wybacz mi, panie, że przeszkadzam w fantazjowaniu, ale chyba zapomniałeś o pewnym fakcie
– dzisiaj mamy występ w Fantasy. Sam to załatwiłeś, więc nie przyjmuję odmowy. Musimy jeszcze przećwiczyć muzykę do ,,Just so you know’'… sam wiesz, że to nowa piosenka i idzie nam z nią masakrycznie…Pewnie dlatego, że zagraliśmy ja dopiero trzy razy i jeszcze nie mamy ani kawałka tekstu...!
- Oj, daj spokój! Przecież nie jest aż tak źle… o której ten występ?
- O ósmej… ale, stary! Mieliśmy się jeszcze spotkać, bo dawno nie gadaliśmy.
- Jasne. Zdążymy się jeszcze spotkać, spokojnie. Wdech, wydech. – zawsze kiedy go tak uspakajał przyjaciel robił się czerwony po same uszy, dlatego uwielbiał to robić. Pomimo ich potyczek słownych naprawdę bardzo dobrze się dogadywali. Przyjaźnili się od siedemnastu i znali się jak łyse konie, a także świetnie bawili w swoim towarzystwie.
- Może jeszcze tego nie wiesz, ale ja nie jestem w ciąży! – zbulwersował się.
- Widzę, że dobrze się zabezpieczasz – mruknął cicho pod nosem, śmiejąc się.
- Hej! – mógł spokojnie stwierdzić, że kumpel zrobił skwaszoną minę, marszcząc nos i wykrzywiając w grymasie usta. – Queen, rusz swoją szlachecką dupę z wyra, ogarnij się i jadę po ciebie. Na razie, pa!
- Spoko. – posłał Brianowi jeszcze buziaka do słuchawki i zaśmiał się w głos, kiedy odpowiedziało mu ciche cmokanie.
Odejmując smartfona od ucha spojrzał przelotnie na godzinę. Piąta. Coś ostatnio dużo śpi. Może to jego godziny pracy dają po dupie jego aktywności…? Życie.
Podszedł do szafki wyjmując z niej czarny T-shirt z białym, delikatnym nadrukiem na torsie, ciemnoniebieską koszulę w ciemną kratkę i – standardowo – czarne rurki. Nosił się w stylu EMO, bo po prostu do niego pasował.
Jakieś dwadzieścia minut później Quentin usłyszał dzwonek do drzwi od mieszkania. Pewnie drzwi od klatki były otwarte, albo Brian wstukał kod na klawiaturze domofonu. Znał go na pamięć, bo perkusista był u niego tak częstym gościem, że ktoś z zewnątrz i niewtajemniczony mógłby powiedzieć, że są braćmi i ze sobą pomieszkują...albo że są kochankami - to już całkiem inna sprawa. Jednak mimo pogłosek i plotek nigdy ze sobą nie spali. To znaczy... kilka razy prawie doszło do takiej sytuacji, ale zdążyli się w porę opamiętać. Seks zawsze niszczy przyjaźń, a gdzie miłość tam ryzyko nienawiści. Dla nich ich wspólne relacje były o wiele ważniejsze niż pociąg seksualny i pożądanie. Nie byli w stanie zaprzepaścić tak wspaniałej znajomości z dzieciństwa. Od zawsze się trzymali razem i, choć ich kłótnie były takie, że nie rozmawiali po nich jakieś dwa miechy, to i tak byli dla siebie jak rodzeństwo - w końcu wychowywali się razem. Poznali się na podwórku, kiedy Queen miał jakieś sześć lat, a Brian był od niego o rok młodszy*.
Otworzył drzwi, a kumpel wtargnął do mieszkania niczym burza.Od razu się na niego rzucił jakby nie widział go jakieś sto lat. Uwięził go w niedźwiedzim uścisku. Queen jęknął kiedy jego obolałe ciało zostało ściśnięte. Brian odsunął się o krok i przyjrzał mu się podejrzliwie, marszcząc brązowe brwi.
- Co ci się, chłopie, stało? Czołg cię potrącił czy co? - zapytał, widząc w jakim stanie jest jego twarz. Bez pytania Brian przeszedł przez mały salonik, wszedł do kuchni wręcz mikroskopijnej wielkości i sięgnął do jednej z górnych szafek po apteczkę. Z małego pudełka wyjął kilka plastrów i jakąś maść na przyspieszenie gojenia. - Chodź tu - powiedział ciągnąc Queena za rękę w swoją stronę. - Muszę cię opatrzyć, bo sam tego nie umiesz - powiedział karcąco z kwaśną miną.
- Co karze ci myśleć, że ,,sam tego nie umiem''? - zapytał Queen zirytowany.
- Bo w innym wypadku byś to zrobił - prosta odpowiedź. Brian wycisnął trochę maści na palce i przybliżył dłoń do jego twarzy. Delikatnie pogłaskał Queena po policzku rozsmarowując lek. - Może byś mi łaskawie wyjaśnił, dlaczego tak wyglądasz? - zapytał przyciskając chłopaka ciętym wzrokiem, żądając odpowiedzi.
- Kevin Black - wystarczyło tylko jedno nazwisko, by Brian wiedział - a raczej domyślał się - co się najprawdopodobniej stało. Oczy młodszego chłopaka zaczęły ciskać błyskawice.
Queen, używając swojej mocy, pomógł kumplowi się uspokoić. Ten już spokojny i opanowany przykleił plaster na jego dolną wargę i cmoknął go lekko w czoło.
- Dziękuję - powiedział Queen, chwytając go dłońmi po obu stronach jego twarzy, przyciągnął jego usta do swoich i złożył na nich delikatny pocałunek, dziękując przyjacielowi tak, jak mieli w zwyczaju.
***
Pół godziny później spacerowali leśną ścieżką, która sami nie wiedzieli gdzie prowadziła. Queen bardzo lubił przechadzki po lesie, co skrywał tak wiele tajemnic zarówno ludzkich jak i innych istot. Ta niezmierzona przestrzeń; powietrze, które było samo w sobie zagadką tutaj dodawało uroku każdej chwili; słowo wypowiedziane tutaj, wydostające się z ust uciekało, ale jeszcze zanim zniknęło całkowicie pozostawało w pamięci o wiele dłużej niż w pustej przestrzeni i odbijało się kilkukrotnie od drzew, stojących na przeszkodzie prędkości dźwięku. Taki urok prymitywnych miejsc, który wręcz kochał.
- Miałeś wymyślić jakiś tekst do ,,Just so you know''. Zrobiłeś to już? Założę się, że nawet nie przysiadłeś przy tym - wyrzucał mu Brian, który jednak na prawdę znał go na wylot. Ale to przecież wziął swoją ukochaną gitarę, by mu w końcu pokazać jak się pisze piosenki. Zdjął ją właśnie z pleców i, siadając na jakimś grubym, obalonym pniu, odpiął czarny pokrowiec i ostrożnie wyjął z jego bezpiecznych objęć swoją miłość.
- Patrz. Ucz się. I nie zapomnij zapisać słów. - powiedział pewny siebie. Nie przechwalał się. Po prostu wiedział, że jego przyjaciel będzie w szoku. Obserwował, jak Brian wyciągał swój notatnik i długopis. Ze sceptyczną, ale jednak powściągliwą miną usiał na ziemi naprzeciwko chłopaka z gitarą.
Queen nie wiedział, że kiedy usiadł i jego spodnie się lekko naprężyły na pośladkach jego telefon wypadł zagłębiając się w mchu, czego nie było słychać dla jego bardziej ludzkiego ucha, tym bardziej, że w momencie zetknięcia się urządzenia z podłożem zaczął grać melodię, która zwróciła także uwagę vampira, który od dłuższego czasu obserwował poczynania tej dwójki w lesie, na jego osobę.
cdn.
---------------------------------------------------------------------------------
Bardzo gorąco zachęcam do komentowania! ;*
Pozdrawiam i WESOŁYCH ŚWIĄT!!!
(PS Postaram się dodać jeszcze jeden rozdział z tej okazji w ramach małego prezentu, ale jak wyjdzie się okaże ;) )
Oli-chan
Heej.
OdpowiedzUsuńGomen że nie komentuje ale czytam wszystko na fonie ^^"
Rozdział jest pewnie wstępem do akcji :) Ciekawy.
Hej.
UsuńCieszy mnie wiadomość, że mimo iż brak komentarzy i tak ktoś na pewno czyta moje wpisy. To naprawdę cieszy autora! :D
Tak, masz rację: to jest wstęp do akcji, a piąty rozdział mam już napisany w połowie na komputerze i, obiecuję, że NAJPÓŹNIEJ JUTRO go opublikuję. :)
Pozdrawiam, a z okazji Świąt: zdrowia, szczęścia, pomyślności i anielskiej cierpliwości dla wszystkich czytelników!! ;**
Oli-chan
Akcja się rozkręca :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńDarren cały czas obserwuje Darka, ciekawe czy poszedł za nimi czy spotkał ich w lesie przypadkowo...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia