niedziela, 8 grudnia 2013

Serce na Granicy Mroku: Rozdział 3

Przepraszam, że tak późno, ale obiecuję, że już za kilka dni dodam kolejny rozdział!
Tak to jest, jak się nie ma weny, a później ona wraca z wielkim "buum!'' i ma się jeszcze więcej pomysłów do zrealizowania! ;) 

Zapraszam do czytania! 

--------------------------------------------------------------------
Obudziły go jasne promienie słońca padające na jego twarz. Podniósł rękę i przyłożył ją do czoła, by przesłonić cieniem oczy przed jaskrawym światłem poranka. Powoli, leniwie uniósł ciężkie powieki. Od razu dostrzegł źródło owego dyskomfortu: okno było nie tylko niezasłonięte, ale jeszcze niedomknięte! Musiał być tak bardzo zmęczony, że całkowicie o tym zapomniał.

Wrócił myślami do wydarzeń z poprzedniego wieczoru. Wzdrygnął się przypominając sobie jak Black ze swoją paczką napadli na niego pod miejscem jego pracy. "Przewiń". Wspomnienia z ostatniej nocy zaczęły przewijać mu się przed oczami w bezwzględnie szybkim tempie. Na chwilę zwolnił, kiedy ujrzał kolejny raz tą przystojną twarz nieznajomego. Nie! Dalej. Nie o tym ma teraz myśleć. (To zostawi sobie na później...kiedy wróci do łóżka czysty i odświeżony...choć w sumie wolałby z nim, ale już dawno przekonał się, że marzenia i plany nie mają sensu. Zadają tylko ból i to na wymyślonej zasadzie.) No to dalej... podróż do domu, gramolenie po schodach w górę.. i wreszcie - ostatkiem sił rozebrał się do samych bokserek w zielonym kolorze, poległ na łóżku jednoosobowym i przykrył się wielką, ciężką kołdrą dla dwóch osób (lubił się szczelnie opatulić, by ciepło od niego nie uciekało). Gdy tylko przyłożył głowę go poduszki zatracił się w bezgranicznej krainie Morfeusza.


Podniósł się do siadu i,wyjmując komórkę z pod poduszki, spojrzał na godzinę wyświetloną ogromną czcionką na ekranie urządzenia. Cholera. Miał siedemnaście procent baterii. Jego telefon trzeba ładować codziennie, a jak widać, wczoraj o tym zapomniał. Pochylił się podciągnął kabel ładowarki, podciągnął go na materac  i podłączył smartfona do źródła energii. Nigdy jej nie odłączał od przedłużacza, do którego była podłączona także lampka nocna. Przy jej ciepłym blasku uwielbiał siedzieć późnymi wieczorami i czytać swoje ulubione książki o tematyce fantasy i (oczywiście) romans. Tym bardziej, jeżeli głównym wątkiem erotycznym jest miłość męsko-męska! Ale! Nawet mimo swoich upodobań - nie pogardziłby dobrym romansem hetero, byleby tylko było coś fantastycznego. Wręcz kochał te o vampirach, zmiennokształtnych, magii, innych wymiarach...itp.  


Wracając do rzeczywistości, wstał z łóżka uciekając ciałem od ciepłej pościeli o magnetycznej sile przyciągania. Przeciągnął się, wyginając plecy w łuk. Schylił się i podniósł ubrania, które przez całą noc leżały na podłodze, tam, gdzie je rzucił. Wyprostował się. Poszedł do łazienki, by się ogarnąć i odświeżyć. 


W szaro-czarnym pomieszczeniu pierwsze, co zobaczył to swoje upiorne odbicie w dużym lustrze naprzeciw drzwi.


- Kurwa. Wyglądasz jak zombie, stary. Fuj. - mówił do siebie. Może czuł potrzebę porozmawiania z kimś inteligentnym...? - Jak tak można?! - pierwszy raz od dawna wpadł w histerię, która już od jakiegoś czasu niecierpliwie i niespokojnie dryfowała tuż pod cienką powierzchnią jego wytrzymałości. Kiedyś zdarzało się to bardzo często, a raczej było na porządku dziennym. Jakoś zdołał nad tym zapanować, albo po prostu brakowało mu odpowiednich bodźców do takich zachowań. Po prostu cicho schowało się pod cienką powłoką jego osobowości, która, mimo wszystkiego, co przeszedł w swoim dawnym rodzinnym "domu", była przerażająco krucha. W tym bezwzględnym świecie taka delikatność jest tępiona niczym zaraza, a ludzie są okrutnie ranieni z premedytacją. Bycie sobą to za mało i każdy, kto przetrwał żyjąc na tej Ziemi powie to samo. Bez wyjątku. Tak już po prostu jest, a kto tego nie akceptuje wraca tam gdzie dusze się ''rodzą'', by potem znów wrócić tu, w to samo miejsce, nie pamiętając nic z poprzedniego wcielenia. 


Teraz przy pierwszej lepszej okazji jego skłonność dała o sobie znać, wykorzystując jego słaby umysł przeciwko niemu. Nigdy nikt mu z tym nie pomagał i teraz też poradzi sobie sam. Nienawidził zawracać komuś głowy swoją osobą. Każdy ma swoje własne demony i musi nauczyć się nad nimi panować, bo w końcu każdy z pewnością i nieodwołalnie zostanie sam.  

Wciąż był wpatrzony we własne odbicie na szklanej tafli. Widział jak po jego policzku spływa kilka pojedynczych łez spowodowanych złością, bólem, strachem, samotnością, uczuciem poniżenia... wstydem. Było mu strasznie wstyd.Jednak poczucie bezradności powodowane napadami histerii, strachu, nie było mu obce. Tak. Może i był chory psychicznie, ale miał także zmysł niepozwalający się zwierzyć z całej swojej istoty innej osobie niezależnie od tego jak jemu bliskiej. Kolejno zadrapany policzek i rozcięta warga nieznacznie za szczypały od nikłej kropli słonego płynu. Odkręcił kran, nadal patrząc tyko na swoją twarz  - jedyną cześć ciała, z której mógł być dumny. Nabrał wody na dłonie i uniósł je w górę, by przemyć twarz. Skrzywił się trochę pod naciskiem swoich palców na skórze. Zmył bród, krew i łzy. Nie wytarł twarzy, tylko zdjął bokserki i wszedł pod prysznic. Odkręcił wodę, z nadzieją, że może ona go oczyści. Jednak podświadomie wiedział, iż jest to niemożliwe, bo "bród" zakleszczył się już dawno głęboko w jego duszy. Wystarczyło spojrzeć w jego oczy, by o tym wiedzieć. Nigdy nie patrzył ludziom prosto w oczy, jednak w nocy coś się stało i przełamał tą zasadę i bez najmniejszego skrępowania wpatrywał się w oczy Darrena. Były takie piękne, że po prostu nie mógł się oprzeć! Teraz te oczy go prześladowały, ale tego nie żałował. Były z nim wszędzie, dzięki czemu nie czuł się już taki samotny, jaki był w rzeczywistości. W tej chwili wspomnienie lodowatego spojrzenia nietypowych oczu pomogło mu się uspokoić, jakby lejąc balsam na poszarpane nerwy.

Stał pod strumieniem wody spokojny jak nigdy i nieświadomy otoczenia. Ciepła ciecz spływała po ciele, odwiedzając wszelkie możliwe zakamarki. Błogie uczucie było wszechogarniające. 


Stało się ono podobne do narkotykowej ekstazy, można się od niego uzależnić. Jednak stać sam, utopiony we własnych myślach, to nie było czymś do czego dążył. Chciał,  aby ten stan trwał z nim, kiedy byłby otulony przez ciepłe ramiona mężczyzny, który darzyłby go wzajemną miłością. Lecz to tylko życzenia, będące w zastygłej poczekalni z miliardowym numerkiem. 


Orzeźwiony wyszedł spod prysznica i stanął przed lustrem. Przeczesał palcami mokre włosy i uśmiechnął się trochę sztucznie do chłopaka stojącego naprzeciw niego.


- Teraz przynajmniej nie wyglądasz jak chodząca śmierć... teraz zdecydowanie jesteś bardzo pechowym nieszczęściem. - zaśmiał się z własnego suchego żartu. Nie lubił takich rzeczy, ale w mieszkaniu było przerażająco cicho; musiał czymś zagłuszyć piszczącą ciszę, oraz zapełnić pustkę po przypomnieniu sobie, że nikt nie czeka na niego w sypialni, i że prawdopodobnie już nigdy więcej nie spojrzy w te cudowne oczy, które teraz nie odstępowały Quenna na krok! 


Pomaszerował do pokoju nagi. Nie zawracał sobie głowy sięganiem po ręcznik. Po prostu wyszedł jak stał, gasząc za sobą światło w łazience.  


Rzucił się na łóżko i myślał tylko o seksownym ciele swego bohatera. Kurwa, dawno nie miał kochanka...teraz mu tego brakowało. Mimo tego nie sądził, żeby Darren był zainteresowany baraszkowaniem nocą w łóżku z kimś jego pokroju. Mało kto by tego chciał zwłaszcza, że w sumie jeśli chodzi o ciało nie miał się czym popisać. Normalne, szczupłe, trochę widocznych mięśni - jak sądził-jak każdy facet! 


Walnął się na łóżko, idealizując sylwetkę dwudziestoparolatka. Jego kolega był już twardy jak głaz. Przejechał dłonią po swoim ciele i poczynając na piersi powoli sunął w dół. Pobawił się leniwie sutkami, które stały się teraz twardsze...zjechał dłonią na brzuch, obrysowując palcami mięśnie, jak marzył, by robił to Stone.  Leżał z zamkniętymi oczami i gardłowo, donośnie jęczał. 


Przesunął palce na podbrzusze, gdzie od pępka w dół ciągnęła się wąska linia włosków, stopniowo rozszerzając, gdy zbliżała się do penisa. Im niżej się dotykał, tym bardziej mruczał na przemian sapiąc. Jego sterczący już jak pałąk fiut ociekał sokami kiedy do niego dotarł. 


Obejmując palcami narząd zaczął nimi coraz szybciej i energiczniej na nim poruszać. Wyrwał mu się jęk przepełniony długo oczekiwaną rozkoszą.  


-Darren...! - szepnął bezgłośnie, jednocześnie wdychając powietrze w płuca. Jeszcze kilka mocnych ruchów i osiągnął spełnienie, cały brudząc się spermą. Nie był na prawdę  zaspokojony, lecz mimo wszystko trochę zagłuszył żądzę seksu. Nie chciało mu się iść wykąpać, więc tylko wytarł się w skrawek pościeli i zmrużył oczy do drzemki. Był wykończony.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zapraszam do komentowania! 
Pozdrawiam i całuję! ;*

1 komentarz:

  1. Witam,
    mam wrażenie, ze to właśnie Darren tam był i dlatego okno było otwarte....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń