Po dzikim, a zarazem przemiłym poranku Quentin wziął szybki,
orzeźwiający prysznic, a teraz robił to Darren. Nie mogli zrobić tego razem, bo
ich libido nie pozwoliłoby im przez cały dzień opuścić łóżka. Albo jeszcze
gorzej - kazałaby wypróbować wszystkie przedmioty w mieszkaniu Queena. Choć z
drugiej strony... To nie wydawało mu się teraz takie złe... Zwłaszcza, że
raczej nie mieli żadnych konkretnych planów na dziś.
Chłopak stał w kuchni miniaturowych rozmiarów (jak wszystkie pomieszczenia w wynajmowanym przez niego mieszkaniu) i zalał aromatyczną herbatę owocową wrzątkiem. Wsłuchiwał się w uspokajający dźwięk lejącej się wody. Upił łyk gorącego płynu. Po chwili woda ustała, a Darren w samym ręczniku zawieszonym nisko na biodrach. Nie przeszkadzały im metry kwadratowe pomieszczenia. Przeciwnie - byli im bardzo wdzięczni, bo znowu byli ściśle przytuleni, co przyjęli z ulgą nawet to kilkuminutowym rozstaniu. Czuli się samotni, nie mając siebie nawzajem na wyciągnięcie ręki. Dłonie Stone'a spoczęły na biodrach Quentina, które były okryte wyłącznie cienkim materiałem bokserek.
Queen zatopiony
w przyjemnej pieszczocie wziął drugi kubek z blatu i chciał go podać Darrenowi.
Ten delikatnie obrócił go ku sobie. Wziął w dłonie oba naczynia i odstawił je z
powrotem na mebel.
- Należałoby
pogadać…
Zapominając o
napojach, ruszyli w stronę sofy stojącej po środku skromnie urządzonego
saloniku. Usiedli obok siebie, ale przyjęli takie pozycje, że patrzyli na
siebie z naprzeciwka.
- Pozwolisz, że
zacznę? – spytał uprzejmie, patrząc rozmówcy w oczy.
- Oczywiście. –
odparł od razu. W sumie to nie wiedział, o czym on miałby mówić, a tak, jak
Darren narzuci jakiś temat – w porządku. Nie miał nic przeciwko, tym bardziej,
że głos jego przystojnego kochanka działał na niego w niezrozumiały sposób – za
każdym razem chciało mu się mruczeć niczym bardzo zadowolony kociak.
Jeszcze przez
chwilę patrzyli się na siebie w milczeniu, po czym Stone westchnął i zaczął
mówić. Quentinowi zdawało się, że towarzysz po prostu szukał odpowiednich słów.
- Dlaczego… -
zaczął niepewnie. – Dlaczego tak jest, że dopiero wtedy, gdy już nie wytrzymuję
zaszczycasz mnie swoją obecnością? Od kiedy zacząłeś pojawiać się w moich snach
szukałem bodźców, które wywołają twoją obecność chociaż na czas snu, by cię
widywać. By zawsze czuć, że jesteś przy mnie. By już nigdy nie być samotnym.
- Dark przysłuchiwał się monologowi ze zmarszczonymi brwiami. Nie
wiedział, o co chodziło, ale sądził, że zaraz się tego dowie. – Znalazłem go –
każda twoja „wizyta” miała miejsce wtedy, kiedy chwilę przed snem dopadało mnie
załamanie.
Dark wyciągnął
rękę i chwycił dłoń Darrena w swoją, a on nabrał powietrza, by móc kontynuować
wypowiedź. Miał nadzieję, że jeśli będą się dotykać, będzie im obydwu łatwiej
przebrnąć przez tę rozmowę.
- Przez stulecia
trwałem godnie dzięki myśli, że w końcu cię znajdę, a wtedy wszystko, co
przecierpiałem samotnie zostanie mi wynagrodzone. Wierzyłem, że cię spotkam, a
kiedy już to by się stało, że na pewno nie wypuszczę. W końcu, gdy już
zdecydowałem ostatecznie, że ten rok będzie moim ostatnim – rokiem mojej
klęski, a zarazem klęski mojego klanu – ty jakby znikąd pojawiasz się w moim
życiu, w moim już dawno opuszczonym, zardzewiałym świecie. Dlaczego zawsze
pojawiasz się w ostatnim momencie? – zapytał gorzko, a kochanek mocniej ścisnął
jego dłoń. Znów ciężko westchnął. – Z początku nie byłem pewien, czy to prawda,
że właśnie teraz cię, skarbie, znalazłem, ale coś we mnie wiedziało. Od zawsze
byliśmy sobie bliscy duszami, dlatego też nie daliśmy sobie zwariować. Nasze
dusze zostały złączone, a następnie gwałtownie rozdzielone. Później kazano nam
zarodzić się na tym świecie, by znowu musiały się odnaleźć, zatwierdzić i na
powrót połączyć. Nie wiem co, kiedy i dlaczego zrobiłem źle, ale zostałem
urodzony w vampirzym klanie i musiałem czekać na ciebie, kochanie. Ale teraz już
jesteśmy razem i nic tego nie zmieni. Obiecuję. – powiedział ze łzami w tych
jego pięknych oczach. - A teraz błagam cię, kochanie, nie odtrącaj mnie!
Błagam, powiedz, że mi wierzysz!
Quentin zamiast odpowiedzieć rzucił się w jego ramiona z cichym szlochem. To zdumiewające, że przeżywali to samo, ale tylko jeden z nich wiedział dokładnie, co to oznacza. Queenowi było przykro słysząc, że Darren musiał przeżyć z tym przez setki lat, a on ze swoim dwudziestotrzyletnim nie mógł sobie poradzić. Teraz nie miało znaczenia, że właśnie dowiedział się, że jakąś godzinę temu spał z vampirem, a on go w tamtym momencie najprawdopodobniej oznaczył… Właśnie! Wcześniej nawet nie zwrócił uwagi na przecudowny zapach unoszący się z jego klatki piersiowej dokładnie tam, gdzie Stone wtarł swoje nasienie, którego woda nie była w stanie zmyć. Dużo czytał i od zawsze wierzył w istnienie istot nadprzyrodzonych i innych takich. Teraz jego obsesja nabrała znaczenia. Sensownego znaczenia. Jego przeznaczony był vampirem.
***
Siedzieli tak jeszcze przez jakąś
godzinę i rozmawiali o różnych rzeczach. Między innymi, dlaczego Darren tak go
wypytywał o wiarę w vampiry. Kiedy rozmowa zeszła na inny tor – mianowicie
uczucia – obydwoje potrzebowali wzajemnego wsparcia. Quentin usiadł Darrenowi wygodnie na kolanach, głowę oparł na jego ramieniu, a
on głaskał go długimi, powolnymi, delikatnymi, przyjemnymi ruchami po plecach.
Dzięki tej pozycji rozmowa stała się jakby bardziej komfortowa.
Kilka
minut temu zapadła cisza, ale żaden z niech jej nie przerwał. Po chwili Darren
lekko uniósł kochanka ze swoich kolan, co ten wziął za znak, że jest ciężki.
Vampir wstał, podał ręce chłopakowi i pociągnął go w górę, by ten był z nim
twarzą w twarz. Musiał to powiedzieć, kiedy był już tego stuprocentowo pewny.
Spojrzał Darkowi głęboko w oczy. Jego same miały zapewne najpoważniejszy wyraz,
niż kiedykolwiek do tej pory, ale i na pewno bardzo szczęśliwy. Wydawało mu
się, że tylko teraz może przerwać tą ciszę następującymi słowami.
-
Kocham cię. – wyznał z przekonaniem.
To
dobrze, pomyślał Quentin w chwili, gdy zarzucił ręce na kark kochanka i
wpił się zachłannie w jego usta. Darren lekko zaskoczony przyciągnął go jeszcze
bliżej do siebie i z równym jego oddaniem zaczął odpowiadać na pocałunek. Vampir znowu go poniósł i zaniósł do jego
łóżka, a dzięki temu, że oboje byli prawie nadzy ten kontakt pobudził ich
jeszcze bardziej. Żaden z nich nie był w stanie racjonalnie myśleć, więc
postanowili dalszą rozmowę odłożyć na później… może na jutro. Albo pojutrze.
Tego też nie wiedzieli. Teraz liczyli się tylko oni i to, jaką przyjemność mogą
sobie dać nawzajem. Darren był vampiem i jego potencja seksualna bardzo rzadko
opadała, ale na razie widać, że Queentin nie miał z tym większych problemów.
Witam,
OdpowiedzUsuńciekawy, ciekawy, więc jednak oni byli dla siebie przeznaczeni od dawna...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia