poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Serce na Granicy Mroku: Rozdział 9

Po dzikim, a zarazem przemiłym poranku Quentin wziął szybki, orzeźwiający prysznic, a teraz robił to Darren. Nie mogli zrobić tego razem, bo ich libido nie pozwoliłoby im przez cały dzień opuścić łóżka. Albo jeszcze gorzej - kazałaby wypróbować wszystkie przedmioty w mieszkaniu Queena. Choć z drugiej strony... To nie wydawało mu się teraz takie złe... Zwłaszcza, że raczej nie mieli żadnych konkretnych planów na dziś. 

Chłopak stał w kuchni miniaturowych rozmiarów (jak wszystkie pomieszczenia w wynajmowanym przez niego mieszkaniu) i zalał aromatyczną herbatę owocową wrzątkiem. Wsłuchiwał się w uspokajający dźwięk lejącej się wody. Upił łyk gorącego płynu. Po chwili woda ustała, a Darren w samym ręczniku zawieszonym nisko na biodrach. Nie przeszkadzały im metry kwadratowe pomieszczenia. Przeciwnie - byli im bardzo wdzięczni, bo znowu byli ściśle przytuleni, co przyjęli z ulgą nawet to kilkuminutowym rozstaniu. Czuli się samotni, nie mając siebie nawzajem na wyciągnięcie ręki. Dłonie Stone'a spoczęły na biodrach Quentina, które były okryte wyłącznie cienkim materiałem bokserek. 

Queen zatopiony w przyjemnej pieszczocie wziął drugi kubek z blatu i chciał go podać Darrenowi. Ten delikatnie obrócił go ku sobie. Wziął w dłonie oba naczynia i odstawił je z powrotem na mebel.

- Należałoby pogadać…

Zapominając o napojach, ruszyli w stronę sofy stojącej po środku skromnie urządzonego saloniku. Usiedli obok siebie, ale przyjęli takie pozycje, że patrzyli na siebie z naprzeciwka.

- Pozwolisz, że zacznę? – spytał uprzejmie, patrząc rozmówcy w oczy.

- Oczywiście. – odparł od razu. W sumie to nie wiedział, o czym on miałby mówić, a tak, jak Darren narzuci jakiś temat – w porządku. Nie miał nic przeciwko, tym bardziej, że głos jego przystojnego kochanka działał na niego w niezrozumiały sposób – za każdym razem chciało mu się mruczeć niczym bardzo zadowolony kociak.

Jeszcze przez chwilę patrzyli się na siebie w milczeniu, po czym Stone westchnął i zaczął mówić. Quentinowi zdawało się, że towarzysz po prostu szukał odpowiednich słów.

- Dlaczego… - zaczął niepewnie. – Dlaczego tak jest, że dopiero wtedy, gdy już nie wytrzymuję zaszczycasz mnie swoją obecnością? Od kiedy zacząłeś pojawiać się w moich snach szukałem bodźców, które wywołają twoją obecność chociaż na czas snu, by cię widywać. By zawsze czuć, że jesteś przy mnie. By już nigdy nie być samotnym. -  Dark przysłuchiwał się monologowi ze zmarszczonymi brwiami. Nie wiedział, o co chodziło, ale sądził, że zaraz się tego dowie. – Znalazłem go – każda twoja „wizyta” miała miejsce wtedy, kiedy chwilę przed snem dopadało mnie załamanie.

Dark wyciągnął rękę i chwycił dłoń Darrena w swoją, a on nabrał powietrza, by móc kontynuować wypowiedź. Miał nadzieję, że jeśli będą się dotykać, będzie im obydwu łatwiej przebrnąć przez tę rozmowę.

- Przez stulecia trwałem godnie dzięki myśli, że w końcu cię znajdę, a wtedy wszystko, co przecierpiałem samotnie zostanie mi wynagrodzone. Wierzyłem, że cię spotkam, a kiedy już to by się stało, że na pewno nie wypuszczę. W końcu, gdy już zdecydowałem ostatecznie, że ten rok będzie moim ostatnim – rokiem mojej klęski, a zarazem klęski mojego klanu – ty jakby znikąd pojawiasz się w moim życiu, w moim już dawno opuszczonym, zardzewiałym świecie. Dlaczego zawsze pojawiasz się w ostatnim momencie? – zapytał gorzko, a kochanek mocniej ścisnął jego dłoń. Znów ciężko westchnął. – Z początku nie byłem pewien, czy to prawda, że właśnie teraz cię, skarbie, znalazłem, ale coś we mnie wiedziało. Od zawsze byliśmy sobie bliscy duszami, dlatego też nie daliśmy sobie zwariować. Nasze dusze zostały złączone, a następnie gwałtownie rozdzielone. Później kazano nam zarodzić się na tym świecie, by znowu musiały się odnaleźć, zatwierdzić i na powrót połączyć. Nie wiem co, kiedy i dlaczego zrobiłem źle, ale zostałem urodzony w vampirzym klanie i musiałem czekać na ciebie, kochanie. Ale teraz już jesteśmy razem i nic tego nie zmieni. Obiecuję. – powiedział ze łzami w tych jego pięknych oczach. - A teraz błagam cię, kochanie, nie odtrącaj mnie! Błagam, powiedz, że mi wierzysz!

Quentin zamiast odpowiedzieć rzucił się w jego ramiona z cichym szlochem. To zdumiewające, że przeżywali to samo, ale tylko jeden z nich wiedział dokładnie, co to oznacza. Queenowi było przykro słysząc, że Darren musiał przeżyć z tym przez setki lat, a on ze swoim dwudziestotrzyletnim nie mógł sobie poradzić. Teraz nie miało znaczenia, że właśnie dowiedział się, że jakąś godzinę temu spał z vampirem, a on go w tamtym momencie najprawdopodobniej oznaczył… Właśnie! Wcześniej nawet nie zwrócił uwagi na przecudowny zapach unoszący się z jego klatki piersiowej dokładnie tam, gdzie Stone wtarł swoje nasienie, którego woda nie była w stanie zmyć. Dużo czytał i od zawsze wierzył w istnienie istot nadprzyrodzonych i innych takich. Teraz jego obsesja nabrała znaczenia. Sensownego znaczenia. Jego przeznaczony był vampirem. 

*** 
Siedzieli tak jeszcze przez jakąś godzinę i rozmawiali o różnych rzeczach. Między innymi, dlaczego Darren tak go wypytywał o wiarę w vampiry. Kiedy rozmowa zeszła na inny tor – mianowicie uczucia – obydwoje potrzebowali wzajemnego wsparcia. Quentin usiadł Darrenowi  wygodnie na kolanach, głowę oparł na jego ramieniu, a on głaskał go długimi, powolnymi, delikatnymi, przyjemnymi ruchami po plecach. Dzięki tej pozycji rozmowa stała się jakby bardziej komfortowa.


Kilka minut temu zapadła cisza, ale żaden z niech jej nie przerwał. Po chwili Darren lekko uniósł kochanka ze swoich kolan, co ten wziął za znak, że jest ciężki. Vampir wstał, podał ręce chłopakowi i pociągnął go w górę, by ten był z nim twarzą w twarz. Musiał to powiedzieć, kiedy był już tego stuprocentowo pewny. Spojrzał Darkowi głęboko w oczy. Jego same miały zapewne najpoważniejszy wyraz, niż kiedykolwiek do tej pory, ale i na pewno bardzo szczęśliwy. Wydawało mu się, że tylko teraz może przerwać tą ciszę następującymi słowami.

- Kocham cię. – wyznał z przekonaniem.

 To dobrze, pomyślał Quentin w chwili, gdy zarzucił ręce na kark kochanka i wpił się zachłannie w jego usta. Darren lekko zaskoczony przyciągnął go jeszcze bliżej do siebie i z równym jego oddaniem zaczął odpowiadać na pocałunek.  Vampir znowu go poniósł i zaniósł do jego łóżka, a dzięki temu, że oboje byli prawie nadzy ten kontakt pobudził ich jeszcze bardziej. Żaden z nich nie był w stanie racjonalnie myśleć, więc postanowili dalszą rozmowę odłożyć na później… może na jutro. Albo pojutrze. Tego też nie wiedzieli. Teraz liczyli się tylko oni i to, jaką przyjemność mogą sobie dać nawzajem. Darren był vampiem i jego potencja seksualna bardzo rzadko opadała, ale na razie widać, że Queentin nie miał z tym większych problemów.

1 komentarz:

  1. Witam,
    ciekawy, ciekawy, więc jednak oni byli dla siebie przeznaczeni od dawna...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń