Witam wszystkich, którzy tak jak ja kochają piękno Yaoi.
Oto pierwszy rozdział mojego publikowanego opowiadania. Jestem bardzo ciekawa Waszej opinii.
Liczę na szczerą ocenę.
UWAGA! Rozdziały nie są betowane, wiec z góry przepraszam za wszelkie możliwe błędy i niedociągnięcia.
A teraz zapraszam na rozdział! ;)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chłopak właśnie pochylał się nad blatem, polerując go szmatką. W uszach i dookoła niego dudniła głośna muzyka, a ludzie, którzy próbowali rozmawiać, musieli wręcz krzyczeć do uszu tym, co stali tuż przed nimi. Lubił tę pracę, atmosferę trwającą tu na okrągło. Wszystko emanowało rockiem – ludzie, stroje, wystrój wnętrza.
Lokal znajdował się pomiędzy dwoma obskurnymi blokami, znajdującymi się w jednej z najbardziej niebezpiecznych okolic w mieście. Pomimo tego, bar-dyskoteka cieszył się niemałą frekwencją i to nie tylko w weekendy, ale i w środku tygodnia również. Przed wejściem głównym znajdują się schody prowadzące w dół, ale już z chodnika widać, rzucający się w oczy neonowy napis głoszący: ,,Fantasy”.
Tak, właśnie. Co znaczy, że taki niebezpieczny? Otóż w tej dzielnicy grasuje pewna banda, która nie omieszka zajrzeć tu rutynowo co kilka dni. Oznacza to, że bójki są w tym miejscu na porządku dziennym. Policja nie interweniuje w wynikłe konflikty, dlatego wszyscy, którzy powiązani są z klubem muszą mieć to na uwadze*. I to jest cały haczyk bycia zatrudnionym w tym miejscu. Chcesz czy nie - masz z nimi na pieńku. Każdy medal ma dwa końce, a każdy kij ma dwie strony… czy jakoś tak. Nieważne.
Pochylił się znowu, gdy już zmienił ścierkę nasączoną płynem na suchą. Sprawnie wycierał czarny, lśniący blat, kiedy jego rękę zatrzymał silny chwyt, a pod nos ktoś rzucił mu obszerny zwitek banknotów. Zanim osoba, która naruszyła jego nietykalność zdążyła zabrać dłoń, zdążył zlokalizować bransoletkę. Owa rzecz mogła należeć tylko do jednej osoby – lidera wyżej wspomnianej paczki zbirów. Queen nie bał się go, ale ten facet prześladował go od dawna i na różne sposoby próbował zaciągnąć go do łóżka. Pod tym względem nie miał skrupułów – albo mu groził, że go pobije ( na szczęście skończyło się tylko na groźbie), innym razem szantaż (co także nie przyniosło odpowiednich rezultatów, bo na jakiś czas dostał zakaz wstępu do klubu), a teraz przekupstwo. Przekroczył wszelkie granice i mimo że był przystojny i atrakcyjny wyglądem, nie da się kupić jak jakąś męską dziwkę. Nie! To jest przeciw jego wszelkim zasadom moralnym!
- Zabieraj to stąd, Kevin. – Warknął na tyle głośno, by dupek go usłyszał wyraźnie, uwzględniając i – miał nadzieję- biorąc do siebie fakt, iż prawie splunął na wypolerowany przez siebie blat, mówiąc jego imię.
- No, weź, skarbie. Tylko jedną noc. – Powiedział, ohydnie zbliżając swoje usta do ucha Queena, na co ten zareagował obrzydzeniem. Mało brakowało, a znów by musiał sprzątać, z tą jednak różnicą, że po sobie.
- Odsuń się ode mnie, bo i tak nic nie zdziałasz. Jedynie tyle, że znów dostaniesz zakaz wstępu. Ale tego to chyba nie chcesz, co nie? – Każde wypowiadane słowo, a także te nie, syczał dobitnie, informując, żeby się nie zbliżał. Nienawidził takich aroganckich dupków. Jednak mimo swej nienawiści, musiał zważać na to, co mówił, bo mogło się to skończyć mało przyjemnie dla niego. Zawsze kiedy Kevin Black do niego podchodził istniało takie zagrożenie.
Z nieodgadnionym wyrazem twarzy prześladowca zabrał zwitek pieniędzy. Z zaciśniętymi ustami odwrócił się i zniknął w tańczącym tłumie. To nie koniec. Za dobrze poznał tego typka. Wiedział, że już niedługo i przekona się, co oznaczało tak szybkie poddanie od strony wroga.
Znowu zajął się swoją pracą. Jeszcze ze trzy godziny zanim skończy się jego zmiana, a przed nim jeszcze długa droga do domu. Pewnie czeka go tłuczenie się w autobusach. Naprawdę ciężko dotrzeć do jego domu, a o tak późnej porze tym bardziej.
Dobra, stary. Koniec rozmyślania, trzeba się brać ostro do roboty. Powiedział do siebie w myślach, zaganiając do pracy, bo wiedział, że działa to na niego najlepiej.
***
Siedział na dachu ohydnego budynku, który sypał się od
samego patrzenia na niego. Podszedł do skraju, by stamtąd poobserwować scenę
rozgrywającą się cztery piętra niżej. Przy wejściu do obleganego, znanego w
całym mieście klubu zebrało się kilku rosłych facetów. Śmiali się z czegoś,
szturchając się w ramię i wznosząc zaciśniętą pięść w górę. Darren zmarszczył
brwi, patrząc na te gesty.
Nagle drzwi od lokalu otworzyły się i wypuściły jakiegoś faceta, który wchodził po schodach na górę, patrząc pod nogi, a długie do ramion, czarne, proste włosy zasłaniały jego twarz. Grupa ucichła i zwróciła swoją uwagę na niego. Otoczyła chłopaka w trymiga. Jeden – prawdopodobnie lider – zbliżył się do niego i solidnie przyłożył modemu mężczyźnie w szczękę potężną łapą. Ten zatoczył się i prawie upadł, ale został pochwycony przez dwóch innych i pchnięty na mury starego bloku. Vampir na ten ruch zeskoczył na mokry po niedawnym deszczu chodnik i bezzwłocznie ruszył na pomoc katowanemu facetowi.
Nagle drzwi od lokalu otworzyły się i wypuściły jakiegoś faceta, który wchodził po schodach na górę, patrząc pod nogi, a długie do ramion, czarne, proste włosy zasłaniały jego twarz. Grupa ucichła i zwróciła swoją uwagę na niego. Otoczyła chłopaka w trymiga. Jeden – prawdopodobnie lider – zbliżył się do niego i solidnie przyłożył modemu mężczyźnie w szczękę potężną łapą. Ten zatoczył się i prawie upadł, ale został pochwycony przez dwóch innych i pchnięty na mury starego bloku. Vampir na ten ruch zeskoczył na mokry po niedawnym deszczu chodnik i bezzwłocznie ruszył na pomoc katowanemu facetowi.
cdn.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Dziękuję Misaki Chan za zwrócenie uwagi na niepoprawne sformułowanie. Słowa użyte w tym zdaniu są jej osobistego autorstwa. Przepraszam, że tak późno, ale obiecałam sobie, że gdy tylko będę mieć chwilę czasu to poprawię to, co jest błędne.
Jeszcze raz zapraszam do komentowania. Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna! ;)
Jeszcze raz zapraszam do komentowania. Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna! ;)
Gorąco całuję i pozdrawiam. ;**
Hmmm... Według mnie opowiadanie zapowiada się naprawdę ciekawie ^ ^ jest kilka błędów np. "Policja nie interweniuje w wynikłe konflikty, dlatego bramkarze, barmani i wszyscy, co powiązani z klubem pracą są w to zaangażowani. Tak dla dobra swego i reputacji Fantasy." - według mnie powinno być: "(...) wszyscy, którzy powiązani są z klubem muszą mieć to na uwadze" Ale to tylko moja opinia! Nie trać chęci i weny, bo pisanie jest niesamowite ; *
OdpowiedzUsuńPopieram Cię. Zapowiada się naprawdę ciekawie, ale szkoda że główni bohaterowie ujawniają się już na starcie. W każdym razie opko wciąga niczym czarna dziura :D
UsuńNie przejmuj się moimi wypocinami bo każdy ma swoje zdanie na każdy temat.
Kasia
Dziękuję bardzo za opinię i szczere wypowiedzi ;*
UsuńMisaki Chan jetem wdzięczna, że zwróciłaś na to uwagę i zgadzam się - jest to niepoprawne sformułowanie. Rozdziały (jak już wcześniej wspomniałam) nie są "betowane", wiec czasami mogę przeoczyć niektóre fragmenty. Oczywiście postaram się poprawić i biorę pod uwagę każdy punkt komentarzy. ;)
Pozdrowienia! ;*
Ciekawy początek, bardzo mi się podobało, tylko szkoda, że taki krótki rozdział, może następny będzie dłuższy.
OdpowiedzUsuń:)
Witam,
OdpowiedzUsuńbardzo interesujące opowiadanie, lubię takie o wampirach... co do tego Kevina to brak mi słów...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia